Po ciężkich podejściach i pięknych widokach w Bieszczadach (relację znajdziesz TUTAJ), czas na ostatnie pasmo podczas naszej przeprawy przez Szlak Karpacki: Beskid Niski. Może i ostatnie, ale to nie oznacza, że już kończymy! Przed nami jeszcze, bagatela, 130 kilometrów. Nie ma więc co się opierniczać, lecimy dalej!
Przeczytaj również: Szlak Karpacki – najdzikszy szlak w Polsce
Szlak Karpacki: Beskid Niski – dzień 17
Nie no, żartuję, nigdzie nie lecimy. Na początek napawamy się jeszcze porannymi mgłami przy Schronisku w Łupkowie, by po wyruszeniu na szlak spędzić kolejne pół godziny na starym cmentarzu. Niesamowite, jak natura upomina się tu o swoje – najlepszym przykładem jest figura Jezusa wrośnięta w drzewo…
Po opuszczeniu cmentarzyska rozdzielamy się – Martyna powoli zmierza szlakiem na dworzec PKP, a ja śmigam do Nowego Łupkowa, gdzie znajduje się sklep spożywczy. Nasze zapasy są naprawdę na wykończeniu, trzeba więc kombinować. Dzięki uzupełnieniu ekwipunku możemy uraczyć się pysznym śniadaniem, siedząc przed budynkiem zabytkowego dworca w Łupkowie.
Mamy aż trzy powody, aby wspomnieć o znajdującej się tuż obok Przełęczy Łupkowskiej. Po pierwsze, przez przełęcz przebiega linia kolejowa, zbudowana w 1874 roku. Budowa linii sprawiła, że miejsce to stało się bardzo ważnym punktem z wojskowego punktu widzenia. Graniczny tunel wysadzany był aż trzykrotnie, w tym dwa razy podczas II wojny światowej. Po drugie, podczas I wojny światowej toczyły się o przełęcz ciężkie walki, o czym przypomina podniszczony obelisk stojący za stacją w Łupkowie. Po trzecie, Przełęcz Łupkowska stanowi granicę pomiędzy Karpatami Wschodnimi (Bieszczady) a Zachodnimi (Beskid Niski). Całkiem sporo jak na niepozorny pagórek!
Witamy w Beskidzie Niskim
Na przełęczy łączymy się ponownie z polsko-słowacką granicą. Od tego miejsca, aż do końca Grybowa, niebieski szlak nosi oficjalną nazwę Kazimierza Pułaskiego – bohatera walki o niepodległość Polski oraz Stanów Zjednoczonych. Na Przełęczy Łupkowskiej znajduje się słowacki schron turystyczny, w którym spokojnie można spędzić noc. Kolejny taki spotykamy przed Przełęczą Radoszycką (przejście graniczne Radoszyce – Medzilaborce). Naprawdę super sprawa!
Szlak nie oferuje nam widoków, miejscami natomiast dba o to, byśmy się nie nudzili. Błotko, zarośnięty szlak – skądś to już znamy! 🙂 Od razu widać, że człowiek opuścił najbardziej uczęszczaną część Szlaku Karpackiego. Na szczycie Wielkiego Bukowca (inaczej Pasika/Paseky, 847 m n.p.m.) napotykamy starą wieżę obserwacyjną, zbudowaną przez Niemców w 1943 roku. Widoków z niej niestety już nie uświadczymy – drzewa skutecznie zdążyły przez te kilkadziesiąt lat podrosnąć. Natomiast samo wejście na nią powoduje skok adrenaliny – nie ma żadnych zabezpieczeń, trzeba więc naprawdę patrzeć, gdzie stawia się nogi.
Ze szczytu schodzimy na Przełęcz Kalinowską, gdzie znajduje się kolejna słowacka chatka, a do tego stół z ławami i obelisk. Uznajemy, że to idealne miejsce na upichcenie sobie obiadu. My tu sobie zajadamy, a Ty pewnie zastanawiasz się, cóż to wspomniany obelisk? To pamiątka po wkroczeniu na teren ówczesnej Czechosłowacji wojsk radzieckich 20 października 1944 roku. Sam obelisk postawiono w dwudziestą rocznicę tego wydarzenia, a więc za czasów, kiedy ZSRR miało sporo do powiedzenia na temat stawiania takich pomników 🙂
Chętnych niewielu na nocleg w Jasielu
Gadam i gadam o jakichś obeliskach, a nie wspomniałem, że praktycznie od Łupkowa idziemy cały czas przez tereny objęte ochroną w formie Jaśliskiego Parku Krajobrazowego. Park ten utworzono w 1992 roku, aby chronić na powrót zdziczałą przyrodę, po powojennych wysiedleniach z tych terenów ludności łemkowskiej.
W ramach Parku utworzono również Rezerwat „Źródliska Jasiołki” (największy w polskich Karpatach!) i to właśnie do niego wkraczamy, podchodząc pod szczyt Kanasiówka (831 m n.p.m.). To nie byle jaka góra, bo na jej zboczach swoje źródła ma nie tylko Jasiołka, ale i dużo większy Wisłok. Pod Kanasiówką żegnamy na dzisiaj granicę państwową, a to oznacza, że do celu naszej wędrówki już naprawdę niedaleko.
Przed zmrokiem udaje nam się dotrzeć do pola namiotowego w nieistniejącej wsi Jasiel. Co to jest za miejscówka! Wspaniałe położenie nad brzegami Jasiołki, miejsce na ognisko, zadaszone wiaty, ogrodzony teren. Ktoś wykonał tutaj naprawdę świetną robotę! Po drugiej stronie rzeki znajduje się pomnik – w 1946 roku miała tu miejsce zbrodnia UPA na oddziale polskich WOP-istów.
Jeśli kiedykolwiek dotrzesz w te tereny, uważaj! Na polu grasuje lisek-chytrusek, który zupełnie nie boi się turystów – wystarczy chwila nieuwagi, by dobrał się do Twoich zapasów. Podczas gdy my siedzieliśmy przy ognisku, zakradł się do otwartej chatki i podkradł żarełko od jednego z naszych współbiesiadników. Ponoć można się tu też natknąć na niedźwiedzia, także tego… 🙂
Niebieski Szlak Rzeszów-Grybów, dzień 17:
Szlak Karpacki: Beskid Niski – dzień 18
Jasiel skrywa w sobie jeszcze kilka skarbów. Zacznijmy od wspaniałych rozlewisk Jasiołki, znajdujących się tuż przy polu namiotowym. Po drodze mijamy również kamień upamiętniający kurierów beskidzkich z czasów II wojny światowej – to właśnie przez Jasiel przemycano na Węgry osoby zagrożone hitlerowskimi represjami.
Idąc dalej, po lewej stronie widzimy ruiny dawnych strażnic wojskowych, z których jedna służyła w latach 60-tych za schronisko PTTK. W Jasielu znajduje się również cmentarz rosyjski z czasów I wojny światowej.
Odbijamy na kolejne spotkanie z polsko-słowacką granicą. Po jej osiągnięciu, przechodzimy przez słowacki rezerwat „Haburské rašelinisko”, powstały by chronić tutejsze torfowisko. To głównie tutaj w 2011 roku miał miejsce pożar, po którym teraz na szczęście ciężko już znaleźć ślady.
Teraz czeka nas długi, długi marsz pod Kamień (857 m n.p.m.). Nasz szlak nie przechodzi przez sam szczyt, możemy natomiast raczyć się dziką naturą rezerwatu „Kamień nad Jaśliskami”. Na zboczach Kamienia znajdują się również liczne cmentarze z czasów I wojny światowej (a dokładniej z walk zimą 1914/1915). My zahaczyliśmy aż o 5! Łączna liczba żołnierzy, którzy tutaj polegli, jest praktycznie niemożliwa do oszacowania…
W drodze do Chatki
Na Kamieniu robimy sobie przerwę na obiad i ruszamy dalej, do kolejnej wysiedlonej i już nieistniejącej wsi, Czeremchy. A tam co? Pierwsza polska chatka na naszym szlaku! A w środku oczywiście dramatyczny apel do „flei i flejtucha” – ludzie notorycznie zostawiają tu po sobie syf… Cała okolica jest naprawdę ciekawa, z umieszczonych po drodze znaków możemy się na przykład dowiedzieć, że do ulicy Starowiślnej w Krakowie mamy stąd jedynie 64 godziny marszu! 🙂 W Czeremsze znajdują się również pozostałości po okopach konfederatów barskich. Jeśli czytałeś/czytałaś naszą wcześniejszą relację z Bieszczadów, powinno Ci to brzmieć znajomo… 🙂
Znienacka pojawia się wyzwanie – potok Bielcza, który trzeba pokonać brodem. Cóż zrobić? Zakładamy sandały/klapki i powoli przedzieramy się przez wodę. Przed nami dosyć dzikie podejście, by znowu spotkać się z granicą (którą porzuciliśmy na chwilę za Kamieniem). Po drodze znowu fragment, gdzie szlak z aplikacji nie pokrywa się z tym rzeczywistym – należy więc zachować ostrożność.
Idąc granicą, dochodzimy do szczytu Jałowa Kiczera (578 m n.p.m.), na którym znajduje się ławka i tablica informacyjna. Dowiadujemy się z niej, że owszem znajdujemy się w Beskidzie, ale… Dukielskim. To część Beskidu Niskiego, charakteryzująca się najmniejszymi wysokościami bezwzględnymi w całym łuku Karpat. Po krótkim odpoczynku atakujemy dalej, by na następnym skrzyżowaniu tras opuścić szlak niebieski. Po co? A po to, żeby zejść do wsi Zyndranowa, w której znajduje się studencka chata SKPB, w której dzisiaj będziemy nocować.
Miejsce, gdzie czas się zatrzymał…
Ooooo, jaka to była dobra decyzja! Po małej walce z błotem i przedarciu się przez zarośniętą łąkę docieramy do schroniska. I już na wejściu odczuwamy wspaniały klimat unoszący się w tym miejscu! Stary, drewniany budynek, przepiękny piec, wesoły wychodek, a do tego serdeczni ludzie, którym nigdzie się nie spieszy 🙂
Chwilę po naszym przybyciu pojawia się chatkowa, a więc osoba odpowiedzialna za opiekę nad schroniskiem. I przywozi ze sobą słynny (ponoć) chleb z pobliskich Jaślisk, którym nas częstuje. Mmmm, tylko pomyśl, pajda świeżego chleba z masłem zjedzona w takim miejscu… 🙂
Wieczór spędzamy na rozmowach o podróżach i słuchaniu dźwięków gitary. Jutro wracamy na Szlak Karpacki, ale kolejne opowieści zostawimy już na następny artykuł 🙂
Niebieski Szlak Rzeszów-Grybów, dzień 18:
Czytaj dalej: Szlak Karpacki – Beskid Niski (część 2)
Jeśli artykuł Szlak Karpacki: Beskid Niski (część 1) Ci się spodobał, zachęcamy do pozostawienia komentarza – będziemy wiedzieć, że tworzenie takich treści ma sens! Zapraszamy również na nasz profil na Facebooku i Instagramie – staramy się tam na bieżąco umieszczać zdjęcia i relacje z naszych podróży. Kto wie, może znajdziesz tam inspirację na Twoją kolejną wycieczkę?
Poniżej nieco więcej zdjęć z tego etapu Szlaku Karpackiego:
Comments
Dobry wpis. Dziękuję
Author
A my dziękujemy za komentarz 🙂