W połowie października, w ramach festiwalu Czart Granie, wybraliśmy się w Bieszczady, do Ustrzyk Górnych. Mieliśmy szczęście zarówno do pogody, jak i pięknych bieszczadzkich kolorów. Zapraszamy do wspólnej wędrówki na jesienny Halicz, a także Przełęcz Bukowską, Rozsypaniec i Tarnicę.
Jesienny Halicz: Podstawowe informacje
Długość trasy: 21,9 km
Orientacyjny czas przejścia: 6:55 h
Suma podejść: 928 metrów
Suma zejść: 1008 metrów
Najwyższy punkt: Halicz (1333 m n.p.m.) / Tarnica (1346 m n.p.m.)
Aby wybrać się na Halicz, należy zarezerwować sobie cały dzień. Szlak na odcinku Wołosate – Przełęcz Goprowców nie oferuje żadnych odbić, musisz więc zdawać sobie sprawę, że przez ponad 4h nie będziesz mieć możliwości skrócenia trasy i zejścia z gór. To szczególnie ważna informacja dla tych idących w przeciwną stronę – stojąc pod Tarnicą może nam się wydawać, że większość trasy już za nami, rzeczywistość jest jednak zupełnie inna.
Jesienny Halicz: Początek wędrówki
Z Ustrzyk wyruszamy względnie rano. Do Wołosatego mamy zamiar dojechać stopem – pomysł okazuje się trafiony, bo już drugie auto zatrzymuje się i miła para z Kielc zabiera nas na początek szlaku. Ruch jest spory – piękna pogoda + weekend niemal zawsze oznaczają tłumy pod Tarnicą.
Przeczytaj również: Mało uczęszczane szlaki w Bieszczadach
Stojąc przed punktem kasowym w Wołosatym, mamy do wyboru szlak niebieski na Tarnicę lub (znacznie dłuższy) szlak czerwony przez Przełęcz Bukowską, Rozsypaniec i Halicz. My wybieramy drugą opcję i rozpoczynamy mozolny spacer – najpierw asfaltem, potem drogą szutrową przez las. Taka nawierzchnia będzie nam towarzyszyć aż do przełęczy, przez następne 2 godziny. Dlatego też zachęcamy do tego kierunku trasy – z naszej perspektywy dobrze mieć taki długi i monotonny odcinek za sobą już na początku.
Nagroda jednak jest warta wysiłku – z Przełęczy Bukowskiej rozpościerają się przepiękne widoki! Przy dobrej pogodzie bez trudu zobaczymy m.in. ukraińskie Karpaty, Połoninę Bukowską oraz masyw Rawki. Znajduje się tutaj również wiata turystyczna i toaleta – no żyć, nie umierać!
Do samego punktu widokowego musimy nieco podejść, odbijając ze szlaku. Z punktu bez trudu dostrzeżemy polskie i ukraińskie słupki graniczne oraz szczyt Kińczyka Bukowskiego – najwyższego punktu Połoniny Bukowskiej.
Rozsypaniec – co za widoki!
Od Przełęczy Bukowskiej (1127 m n.p.m) rozpoczyna się najbardziej spektakularna część trasy – panorama z punktu widokowego to dopiero przedsmak tego, co przed nami. Idąc w kierunku Rozsypańca (1280 m n.p.m.) możemy podziwiać Bieszczady w całej okazałości – zarówno ich polską, jak i ukraińską część. Podejście nie powinno nam zająć dłużej niż 30 minut. O tym, że jesteśmy na szczycie… nie powie nam żadna tabliczka (stan na 2021 r.). Zwyczajnie, gdy zacznie się zejście, będzie to oznaczać, że Rozsypaniec został zdobyty 🙂
Przed nami natomiast górować będzie Halicz. Jesienny Halicz okrywa się piękną, brązową barwą, na jego stokach natomiast możemy dostrzec połacie czerwonej buczyny karpackiej. Całość prezentuje się naprawdę przepięknie!
Jesienny Halicz zdobyty!
Na podejściu pod szczyt niestety pojawiają się one – schody. Są symbolem popularyzacji Bieszczadów i zwiększenia obecności turystów w tych górach. Bieszczadzki Park Narodowy decyduje się, m.in. w taki właśnie sposób ograniczać nadmierne poszerzanie ścieżek turystycznych, a tym samym chronić roślinność znajdującą się przy szlakach.
Samo podejście, mimo że z pewnej odległości wydaje się bardzo wymagające, nie powinno nam sprawić większych problemów. Z Rozsypańca na Halicz (1333 m n.p.m) również powinniśmy dotrzeć w niecałe pół godziny. Warto zwrócić uwagę na widoki po naszej lewej – zobaczymy masyw Tarnicy, Bukowe Berdo i Kopę Bukowską.
Na szczycie Halicza znajdują się ławeczki i słupek z oznaczeniem szczytu. Szybka fotka, chwila odpoczynku i ruszamy dalej – takie miejsca zazwyczaj generują największe tłumy.
Tarnica – najwyższy szczyt polskich Bieszczadów
Dalszy etap wędrówki to powolne schodzenie do Przełęczy Goprowskiej, za którą znajduje się wiata i źródło wody. Tutaj też możemy zdecydować, czy wędrujemy dalej w kierunku Tarnicy, czy może wchodzimy na Bukowe Berdo. My wybieramy opcję numer 1.
Oznacza to mozolne podejście po schodach na przełęcz pod Tarnicą. W nagrodę możemy odpocząć na jednej z miliona znajdujących się na przełęczy ławek. Tłumnie gromadzący się tutaj turyści i panujący gwar raczej nie zachęcają jednak do dłuższego pobytu. Znowu mamy wybór – możemy wejść na szczyt Tarnicy (około 10 minut), zejść do Wołosatego lub iść dalej czerwonym szlakiem do Ustrzyk Górnych.
Jako że jest naprawdę ciasno, tym razem odpuszczamy Tarnicę i kierujemy się prosto do Ustrzyk. Na początek lekkie podejście pod Tarniczkę (1315 m n.p.m.), następnie wędrówka granią Szerokiego Wierchu (1268 m n.p.m.). To szczególnie przyjemna część trasy, ponieważ oferuje przepiękne widoki na Bukowe Berdo. Warto się również obrócić za siebie i zobaczyć masyw Tarnicy w całej okazałości.
Piękny las bieszczadzki
Szlak na tym etapie nie stwarza trudności, przez większość swojego przebiegu w miarę łagodnie opada ku Ustrzykom. Warta odnotowania jest jeszcze wiata turystyczna znajdująca się poniżej linii lasu. A sam las o tej porze roku oferuje wspaniały festiwal kolorów, jest naprawdę pięknie!
Ostatni odcinek szlaku to dojście do parkingu i punktu kasowego w Terebowcu i spacer drogą asfaltową do ronda – centralnego punktu Ustrzyk Górnych. Przed sobą widzimy pięknie prezentującą się Połoninę Caryńską. I to wszystko! Teraz czas na obiad i koncerty w Zajeździe pod Caryńską 🙂
Jeśli ten artykuł Ci się spodobał, zachęcamy do pozostawienia komentarza – będziemy wiedzieć, że tworzenie takich treści ma sens! Zapraszamy również na nasz profil na Facebooku i Instagramie – staramy się tam na bieżąco umieszczać zdjęcia i relacje z naszych podróży. Kto wie, może znajdziesz tam inspirację na Twoją kolejną wycieczkę?
Poniżej nieco więcej zdjęć z wyprawy na jesienny Halicz:
Comments
Bieszczady polecają się na porządny reset… Niezależnie od tego do jak dalekich zakątków świata docieram, ten widok niezmiennie mnie zachwyca. A już zwłaszcza jesienią, kiedy paleta barw po prostu czaruje. Mam to szczęście, że urodziłam i wychowałam się w Ustrzykach Dolnych, więc zawsze mogę wpaść w odwiedziny w rodzinne strony.
Author
Czyli pretekst, żeby wpaść w Bieszczady, zawsze się znajdzie 😀 My jedziemy w Biesy za tydzień, mamy nadzieję na lekkie już kolorki i odkrycie kolejnych czarujących zakątków 🙂 Pozdrawiamy i dziękujemy za komentarz!
Cały ten szlak i trasa bardzo kojarzy mi się z Wami ponieważ w niedzielę po waszym weselu zrobiliśmy z G dokładnie taka trasę! Na kacu, po nieprzespanej nocy i w fryzurze weselnej 😀 a po trasie jeszcze kiełbaski z patelni z okazji waszych poprawin, ech co to był za weekend! Także zawsze jak będę tam wracać będę wspominać Wasze wesele 🙂
Author
Haha, co za historia! <3 Obyś więc jak najczęściej miała okazję do wspomnień 🙂