Czwarty z braci

Po zdobyciu Morskiego Oka Wulkanu Tongariro oraz zobaczeniu wulkanów Ngauruhoe oraz Ruapehu, postanawiamy sprawdzić, jak się ma czwarty wulkan z tej paczki, Taranaki. W przeciwieństwie do wspomnianej trójki, znajduje się on nieco dalej na zachód Nowej Zelandii. Z jego samotnym umiejscowieniem związana jest pewna maoryska legenda, którą oczywiście chętnie przytoczę.

Leniwe stopowanie

Ale po kolei. Jako że do przejechania mamy jedynie około 300 kilometrów, niespiesznie zbieramy się z naszego kempingu w Whakapapa, po drodze zahaczając o pracownię lokalnego maoryskiego artysty – efekty jego pracy możesz zobaczyć na poniższych fotkach.

Fajnie, fajnie, ale stop sam się nie złapie. Wyciągamy w końcu kciuka i niemal natychmiast zatrzymuje nam się młody i wesoły pracownik jednego z pobliskich ośrodków. Podrzuca nas pod ciekawą drewnianą rzeźbę Tyranozaura (?), skąd dwoma kolejnymi stopami docieramy do miejscowości New Plymouth – stąd wzdłuż oceanu prowadzi droga, która okrąża cały masyw Wulkanu Taranaki.

Dostajemy nawet pomarańczę na drogę (a to droga sprawa z Nowej Zelandii ?)
Ukryty w zaroślach T-Rex ?
Ojciec, syn i dwie polskie przybłędy

Mamy szczęście! Pogoda jest na tyle dobra, że pozwala nam obserwować wulkan w całej okazałości. Dzień powoli chyli się ku końcowi, znajdujemy więc cel swojej wycieczki na dziś – darmowy kemping znajdujący się w małej miejscowości Opunake. Trzeba się jednak spieszyć, żeby zdążyć przed zmrokiem!

Taranaki w całej okazałości ?
Czas ucieka, a do celu jeszcze kawałek…

Pierwszy kierowca zadaje nam dosyć ciekawe pytanie – „Co sprawiło, że przyjechaliście do tej gównianej dziury?” Jak to co, chęć zrobienia ładnego zdjęcia i odpoczęcia od najbardziej turystycznych miejsc ? No ale dobra, koniec zwodzenia, przejdźmy w końcu do obiecanej legendy!

Braterski pojedynek

Taranaki przez wiele, wiele wieków żył wspólnie ze swoimi braćmi – wspomnianymi Tongariro, Ngauruhoe oraz Ruapehu – w centrum Wyspy Północnej. Niedaleko wulkanów znajdowała się Góra Pihanga – piękna, pokryta bujnym lasem. Nic więc dziwnego, że wszyscy górscy bogowie byli w niej zakochani.

Taranaki próbował przypodobać się Pihandze, ale do gry włączył się również Tongariro. Pomiędzy braćmi rozgorzała straszliwa walka – ziemia zaczęła się trząść, a niebo pokryło się ciemnymi chmurami. Ostatecznie Pihanga wybrała Tongariro, dlatego też dumny, zazdrosny i rozzłoszczony Taranaki postanowił opuścić krainę, w której doszło do upokorzenia go.

Dotarł do miejsca, w którym znajduje się obecnie, i postanowił odpocząć. W trakcie snu pojmano go i usidlono, przez co już na zawsze pozostał w tym samym miejscu.

Spokojne życie u stóp wulkanu…

Na następny dzień z jego zbocza trysnął strumień i wypełnił skażony ślad, który Taranaki pozostawił po swojej wędrówce. Dało to początek rzece Whanganui, jednej z największych w Nowej Zelandii.

Wielu Maorysów wierzy, że pewnego dnia Taranaki powstanie i powróci, by ponownie zmierzyć się z Tongariro. Dlatego też profilaktycznie unikają mieszkania na terenach znajdujących się pomiędzy oboma braćmi ?

Nowozelandzcy rodzice

Wracajmy do teraźniejszości. Każdy kolejny złapany stop zawozi nas jedynie do kolejnej wioski, dlatego też czas mija, a my nadal nie jesteśmy w stanie dotrzeć do Opunake. Powoli robi się ciemno, gdy wtem na horyzoncie pojawia się nasze wybawienie – widać je na końcu poniższego filmu ?

Wybawcy nazywają się Deidre i Barry – nieco niepewni zatrzymują się, a po bliższym poznaniu proponują nocleg u siebie. Oboje są farmerami, a ich dzieci wyjechały już z rodzinnego domu, szukać szczęścia w większych miastach. Chętnie więc opowiadają nam o swoich zajęciach, rodzinie, podróżach i hobby. Pilnują, żeby niczego nam nie brakowało!

???
Z bycia farmerem w Nowej Zelandii da się wyżyć! ?
Farma Deidre i Barry’ego znajduje się nad samym oceanem.

Następnego dnia los nie jest już dla nas tak łaskawy – pogoda się psuje i niweczy nasze plany dostania się bliżej wulkanu, którego szczyt tonie teraz w chmurach. Deidre podrzuca nas więc jedynie do Opunake, skąd okrężną drogą chcemy wydostać się z krainy Taranaki w kierunku Wellington – stolicy Nowej Zelandii (by tam spędzić święta Bożego Narodzenia).

Zwiedzamy jeszcze pospiesznie plażę i jedziemy dalej! Naszym kolejnym uprzejmym kierowcą jest… sąsiadka Deidre, Debi ? Kolejne zatrzymane auta doprowadzają nas do miejscowości Wanganui, gdzie będzie mieć miejsce kolejny niesamowity dla nas zbieg okoliczności.

Kolorowy mural w Opunake (jasno widać, czym się tu zajmują).
Jak widać, płot można zrobić również z desek surfingowych.
Selfie z „somsiadem”.

Backpackersi po pińdziesiątce

Wbrew pozorom tytuł akapitu nie odnosi się do nas i do wódeczki, a do pary, którą spotykamy w Wanganui. Po dotarciu do tego miasteczka nie mamy nawet szansy zbytnio ogarnąć, co robić dalej, gdyż momentalnie widzimy przed sobą zaparkowanego kamperwana – jak się okazuje, są to Sue i Richie, którzy widząc nas, postanowili się zatrzymać i zaproponować nam podwózkę. No złoci ludzie!

Ale nadal nie wytłumaczyłem, skąd taki tytuł. Otóż nasi nowi przyjaciele opowiadają nam w drodze o swoich dzieciach, które zdążyli odchować oraz o swoich planach podboju Europy w 2020 roku [Zważywszy na sytuację z koronawirusem, plany musiały się niestety zmienić, o czym oczywiście w tamtym czasie nie mieliśmy pojęcia.] – jedynie z plecakami i wynajętym na miejscu autem. Ogólnie jest to para podróżników, więc mamy wiele wspólnych tematów i podróż mija nam szyyyybko ?

Jako że nie mamy sprecyzowanych planów noclegowych, chętnie korzystamy z propozycji Sue, aby przenocować w ogródku jej mamy. Mama jest nieco zaskoczona, ale chętnie udziela nam schronienia i już po chwili jemy wspólną kolację.

Obozowa codzienność – Martyna dmucha materac w ogródku mamy Sue.
Krótki postój w miasteczku Bulls (Byki).
Taki rarytas w przydrożnym lamusie.
Rodzinka w komplecie (i bezdomna para z Polski).

Rano ruszamy w dalszą drogę z całą ekipą i rozdzielamy się dopiero w Pahiatua – to małe miasteczko, które kryje w sobie niesamowitą historię związaną z Polską. Jaką? O tym dowiesz się w kolejnym wpisie ?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *