Za nami pierwszy etap przeprawy przez bieszczadzkie szlaki (o którym możesz poczytać TUTAJ). Tym razem czeka nas marsz wzdłuż granicy polsko-ukraińskiej i polsko-słowackiej, zwieńczony odwiedzeniem miejsca, gdzie kończy się bieszczadzki etap wyprawy przez Szlak Karpacki: Łupków. Zapraszamy do lektury!
Przeczytaj również: Szlak Karpacki – najdzikszy szlak w Polsce
Szlak Karpacki: Łupków – dzień 15
Po dniu regeneracji wcale nie jest łatwiej zebrać się w dalszą drogę, ale co zrobić – szlak sam się nie przejdzie! Zaczynamy od dwukilometrowego spaceru asfaltem do punktu kasowego. Przed nami podejście na Wielką Rawkę (1304 m n.p.m.), które do najłatwiejszych nie należy. Tutaj także po drodze mamy możliwość odpoczynku w specjalnie zbudowanej altanie – Bieszczadzki Park Narodowy naprawdę spisuje się, jeśli chodzi o infrastrukturę turystyczną.
Po osiągnięciu szczytu Wielkiej Rawki, kolejnym celem jest Kremenaros (Krzemieniec, 1221 m n.p.m.). Swoją sławę zawdzięcza położeniu na tzw. trójstyku, czyli zbiegu trzech granic. W tym miejscu spotykają się Polska, Ukraina i Słowacja, a ten fakt przedstawiony jest na okolicznościowym obelisku.
Od tego momentu, aż do końca następnego dnia, będziemy wędrować wzdłuż granicy polsko-słowackiej. To świetna wiadomość, w końcu przestaniemy gubić szlak! 😀 Wystarczy podążać za słupkami granicznymi. O ile na odcinku do Kremenarosa spotykamy sporo turystów, o tyle potem możemy ich policzyć na palcach jednej ręki. Nie ma co się dziwić – pomiędzy Kremenarosem a Riabą Skałą szlak nie oferuje praktycznie żadnych widoków.
Z ciekawszych punktów trasy wymienić możemy grób lejtnanta Piotra Andriejewicza Gładyszewa, który poległ podczas walk w październiku 1944 roku. Więcej o Gładyszewie i wyjaśnianiu historii samotnego grobu możesz przeczytać na bieszczadzkim forum. Dodatkowo na zboczach Czerteża i Riabej Skały znajdziemy polskie altany wypoczynkowe. Mało? Na zboczach Czerteża znajduje się słowacka chatka i źródełko – idealne miejsce na nocleg!
Riaba czy Rabia Skała?
Wspomnieliśmy, że na tym etapie nie ma zbytnio co liczyć na widoki. Ale za to zaraz przed Riabą Skałą Słowacy postawili platformę widokową, która oferuje niesamowitą panoramę na Dolinę Zbójeckiego Potoku i na całą słowacką część Bieszczadów. Piknie!!! To jednak tylko wstęp do tego, co czeka nas niebawem.
I właśnie – jak to z tą Riabą (Rabią) Skałą jest? Na polskich mapach najczęściej znajdziemy nazwę „Rabia Skała”, jednak jest to zniekształcona forma „Riaba Skała”. Riabyj z języka ukraińskiego oznacza pstry, barwny, co odnosi się do potoku płynącego w pobliskiej dolinie.
Zostawmy jednak etymologię – zdobywając Riabą Skałę, wchodzimy na jeden z najpiękniejszych, a jednocześnie najmniej uczęszczanych bieszczadzkich szlaków. Odcinek między Riabą Skałą a Okrąglikiem oferuje mnóstwo pięknych panoram – od Tarnicy, przez nieodległą Połoninę Wetlińską, nawet po ukraińskie szczyty.
Jest słonecznie, ale dosyć wietrznie. Dlatego też przy każdej przerwie chowamy się w trawach, podziwiając fantastyczne widoki i napawając się ciszą panującą wokoło.
A przed nami Przełęcz nad Roztokami
Na Okrąglik docieramy, gdy słońce chowa się już za bieszczadzkimi szczytami. Chcemy dotrzeć do Przełęczy nad Roztokami, a to wciąż 3 kilometry marszu. Mimo to znajdujemy chwilę na zapoznanie się z tablicami postawionymi w ramach ścieżki historycznej „Szaniec konfederatów barskich”. Okazuje się, że liczne doły i zapadliska znajdujące się przy ścieżce nie są tworem naturalnym, a częścią umocnień z końca XVIII wieku. Wtedy to resztka wojsk polskich, sprzeciwiająca się protektoratowi rosyjskiemu, walczyła również na tych terenach o zachowanie niepodległości Polski.
Na przełęcz udaje nam się dotrzeć przed zmrokiem. Planowaliśmy skorzystać ze słowackiej chatki, znajdującej się tuż przy granicy – okazuje się jednak, że jest przepełniona. Aby uniknąć niechcianego nocnego spotkania z misiem, decydujemy się przenocować… na wieży widokowej. Oznacza to, że od razu po wyjściu z namiotu mamy piękny widok na okolicę 😀
Przełęcz nad Roztokami pełni rolę polskiej granicy już od czasów średniowiecza. Podczas II wojny światowej była jedyną granicą pomiędzy Generalnym Gubernatorstwem (Polską okupowaną przez Niemcy) a Słowacją zajętą przez Węgrów. Z tych czasów ostały się resztki rogatek i budynków straży celnej. Przełęcz jest również granicą zlewisk dwóch mórz. Wody polskiej Solinki spływają do Morza Bałtyckiego, natomiast słowackiej Cirochy – do Morza Czarnego.
Niebieski Szlak Rzeszów-Grybów, dzień 15:
Szlak Karpacki: Łupków – dzień 16
My tu sobie gadu-gadu, a przed nami długa i męcząca wędrówka. Mimo niepozorności tego etapu szlaku, oferuje on bardzo dużo przewyższeń – w ciągu niemal 31 kilometrów zrobimy dziś ponad 1200 metrów do góry. Trasa nie rozpieszcza, jeśli chodzi o widoki – te otrzymujemy właściwie tylko na Strybie i Radoszowej.
Warto wspomnieć o szczycie Czerenin, w okolicy którego znajduje się obelisk oznaczający dawny trójstyk granic – słowackiej, węgierskiej i niemieckiej (Generalnej Guberni). Przez wiele lat leżał porzucony w zaroślach, aż do 2016 roku, kiedy to grupa pasjonatów lokalnej historii postawiła go na miejsce. Nie udało się jednak odnaleźć najcenniejszej części, zawierającej litery D, S, M – od nazw wspomnianych państw.
Idąc tak raz w górę, raz w dół, docieramy do Balnicy – to jedno z najpopularniejszych miejsc w całych Bieszczadach! Jest to o tyle ciekawe, że na szlakach prowadzących do wioski nie ma zupełnie turystów. Jak w takim razie dostają się w to miejsce?
Następna stacja – Balnica
Otóż… kolejką wąskotorową. Balnica to jedna ze stacji relacji Łupków – Cisna, oddanej do użytku w 1898 roku. Kolej przez lata przeżywała swoje wzloty i upadki. Początkowo wykorzystywana była do przewożenia drewna, teraz natomiast jest atrakcją turystyczną. W sezonie, na odcinku Majdan koło Cisnej – Balnica przewozi nawet 1500 turystów dziennie! Jeśli chcesz dowiedzieć się więcej, zachęcamy do odwiedzenia strony kolejki TUTAJ.
My korzystamy ze sklepu znajdującego się w tutejszym prywatnym schronisku. Na ścianach zdjęcia ze spotkanymi tutaj rysiami, wilkami i niedźwiedziami… Dodatkowo odwiedzamy stoiska znajdujące się obok stacji. I tak przypadkowo budzimy pana sprzedającego proziaki – w oczekiwaniu na kolejną porcję turystów, zdrzemnęło mu się. Wyżera jest mmmmm, elegancka! Po dłuższej chwili słyszymy gwizd i na stację wtacza się pierwsza kolejka pełna pasażerów. Po paru minutach druga, a po chwili… trzecia. Wtedy już wiemy, że czas na nas, bo robi się zdecydowanie zbyt tłoczno 😀
I od razu dostajemy podejście, po którym ciężko złapać oddech. Mowa o Rydoszowej (880 m n.p.m.), ale droga na kolejne szczyty to naprawdę rollercoaster. Góra – dół, góra – dół… Dokładając kolejne kilometry, które mamy w nogach, jesteśmy już naprawdę zmęczeni.
W poszukiwaniu końca świata
Po zdobyciu ostatniego szczytu, Wysoki Groń (905 m n.p.m.), odbijamy od granicy ze Słowacją i schodzimy do nieistniejącej wioski Zubeńsko. Jak tutaj jest pięknie! Prawdziwie sielski klimat, aż chciałoby się tu zamieszkać… Problemem może jednak być to, że to teren parku krajobrazowego 🙂
Mijamy miejsce po dawnym cmentarzu i cerkwi św. Michała Archanioła (prawdopodobnie z 1789 roku) – ostał się tu jedynie stary krzyż. Znajdowała się tutaj również nekropolia z czasów I wojny światowej i, nie uwierzysz, również została zniszczona. Sama wioska lokowana była, podobnie jak Balnica, w 1549 roku, a przestała istnieć w wyniku powojennych wysiedleń.
Wędrując wzdłuż potoku Smolniczek, napawamy się spokojem i magiczną atmosferą panującą na tych terenach. W końcu przechodzimy przez drewniany mostek i docieramy do naszego dzisiejszego noclegu – Schronisku na Końcu Świata w Łupkowie.
Szlak Karpacki: Łupków – ostatnie takie schronisko w Bieszczadach
Czytając o tej chatce, natknęliśmy się na kilka opinii, że takich miejsc w Bieszczadach praktycznie już nie ma. Coś w tym może być, ponieważ znaczny wzrost liczby turystów odwiedzających ten rejon Polski wymusza zmiany. I tak powstają coraz to nowe pensjonaty, a te stare przechodzą gruntowne remonty. Standard oferowany przybywającym zdecydowanie wzrasta. Nie da się nie zauważyć zmian, które dokonały się w Bieszczadach na przestrzeni ostatnich 20 lat.
Tym zmianom opiera się Schronisko w Łupkowie. Przekraczając wspomniany mostek, wchodzimy do miejsca, w którym czas się zatrzymał. Toaleta? Wychodek na zewnątrz. Kąpiel? Przyniesiesz sobie wody, to się umyjesz. Herbata? Napal w piecu, a czajnik się znajdzie. Zasięg? Nawet nie żartujmy. W schronisku panuje tak niesamowity klimat, że nawet nie będziemy próbowali tego opisywać. Tu zwyczajnie trzeba dotrzeć i przekonać się na własnej skórze!
Zostawiamy Cię z galerią zdjęć z obu dni, my natomiast idziemy spać – przed nami nie mniej tajemniczy Beskid Niski!
Niebieski Szlak Rzeszów-Grybów, dzień 16:
Czytaj dalej: Szlak Karpacki – Beskid Niski
Jeśli artykuł Szlak Karpacki: Łupków Ci się spodobał, zachęcamy do pozostawienia komentarza – będziemy wiedzieć, że tworzenie takich treści ma sens! Zapraszamy również na nasz profil na Facebooku i Instagramie – staramy się tam na bieżąco umieszczać zdjęcia i relacje z naszych podróży. Kto wie, może znajdziesz tam inspirację na Twoją kolejną wycieczkę?
Poniżej nieco więcej zdjęć z tego etapu Szlaku Karpackiego: